МЕЖДУНАРОДНОЕ ХУДОЖЕСТВЕННО-ПУБЛИСТИЧЕСКОЕ ИЗДАНИЕ
онлайн-дайджест • культура в мире

«СОЛНЕЧНАЯ ПОЛЯНА» открыта поэтам и прозаикам, эссеистам и драматургам,
сценаристам и публицистам, литературным критикам,
Мастерам и только пробующим перо.
Пишите нам на всех языках.

      Журнал: «СОЛНЕЧНАЯ ПОЛЯНА»    2012,   № 4    Сентябрь



Ирена Пилатовска



         Журналист Польского Национального Радио.
Радиорепортажем занимается с 1984 года. Ее репортажи звучали на многих радиостанциях мира. Ее авторские документальные произведения хранятся в архиве Института имени Г.Сикорского, в Лондоне в Публичной библиотеке в Линкольн Центре на Манхеттене в Нью - Йорке.
За свои радиоочерки награждена многими престижными наградами на родине и за рубежом. Около пятидесяти наград. Многократно представляла Польскую радиофонию на фестивалях, конкурсах и международных конференциях.
Ей принадлежит «Золотой микрофон»- высшая награда в Польше для радиожурналистов, а также награда за «отвагу в поисках истины» – «Свободы Слова», награда имени К.Прушиньского, Гранд При Крайовой Рады Телевидения и Радио. Ее радиорепортажи удостоены одной из престижнейших наград мира – «Премиос Ондас»…

Irena Pilatowska

         Dziennikarka Polskiego Radia S.A. Reportazem radiowym zajmuje sie od 1984 roku. Jej reportaze emitowane byly w wielu rozglosniach swiata. Audycje dokumentalne jej autorstwa znajduja sie w zbiorach Instytutu im. Gen. Wl. Sikorskiego w Londynie oraz Biblioteki Narodowej w Lincoln Center na Manhattanie w Nowym Jorku. Za swoja radiowa tworczosc uhonorowana zostala wieloma prestizowymi nagrodami i wyroznieniami w kraju i na swiecie (w sumie ponad 50 nagrod). Wielokrotnie reprezentowala Polska Radiofonie na festiwalach, konkursach i konferencjach miedzynarodowych. Przyznano jej m.in.: "Zloty Mikrofon" - najwyzsze polskie wyroznienie dla tworcow radiowych, Nagrode Glowna SDP - "Wolnosci Slowa"("za odwage przeciwstawienia sie, w poszukiwaniu prawdy, obiegowym sadom srodowiska dziennikarskiego, opinii publicznej i politykow"), Nagrode im. Ksawerego Pruszynskiego, Grand Prix Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji, nominacje do Grand Press, jedna z najbardziej prestizowych nagrod w swiecie - "Premios Ondas", wyroznienie na Prix Italia oraz druga nagrode na Miedzynarodowym Festiwalu Sztuki Audialnej pod patronatem EBU (Europejskiej Unii Nadawcow). W roku 2007 otrzymala Nagrode Zwiazku Literatow Polskich im. Witolda Hulewicza za wybitne osiagniecia w dziedzinie reportazu radiowego.
Reportaze jej autorstwa wielokrotnie reprezentowaly Polskie Radio na wszystkich miedzynarodowych Festiwalach i konferencjach.
Miesiecznik "Pani" uznal ja w 1999 roku za jedna ze 100 Polek budzacych podziw i uznanie zarowno w kraju jak i zagranica.
Od 1. 03. 2004. jest redaktorem naczelnym Studia Reportazu i Dokumentu PR S.A. Od wielu lat prowadzi zajecia ze sztuki reportazu radiowego w wielu wyzszych uczelniach kraju a takze szkoli dziennikarzy rozglosni polonijnych i polskojezycznych w swiecie. Jest wykladowca na Uniwersytecie Kardynala Stefana Wyszynskiego.




Irena Pilatowska – Madry (wykaz niekompletny) >>>

POLISH RADIO

DEPARTNENT OF FEATURE AND DOCUMENT

ALICJA GREMBOWICZ AND IRENA PILATOWSKA

Title: „Kordian i Helena”

Sound: Irena Pilatowska

Music: Bartosz Chajdecki

Time:39’11”

/ Krzatanie sie po kuchni, bzyczenie przelatujacej muchy, szelest kartki/

MESKI GLOS /czyta/: Kochana… slodka Heleniu…

      /Smiech kobiety, szelest kartek/

MESKI GLOS: Najukochansza…, zoneczko. Taka cie kocham nad zycie.
Taka cie widzialem i piescilem…. w sercu.

      / muzyka/

Lektor: „KORDIAN I HELENA”

      / muzyka, odglos krokow /

HELENA: Zrobie wieksze swiatlo, zeby pani zobaczyla /kroki/ Tam jest
portret mojego meza… /smiech/

REPORTER: Roze pod zdjeciem…

HELENA: Tak, zawsze /smiech/ zawsze sa.

      /szelest kartek/

50 lat mija (od smierci) trzynastego stycznia. Juz zaplacilam msze…
Niewiele sie nacieszylismy soba. Ja do dzisiaj mojego meza kocham i do dzisiaj go szanuje. Byl tak dobrym czlowiekiem…
/odglos zblizajacych sie krokow/

HELENA: Jacusiu, przynies stolik, czekaj…

SYN HELENY: Ja przyniose, siedz, siedz…

HELENA: Poczekaj! Jeszcze serwetke…

      /stuk przestawianych sprzetow/

To jest moj trzeci syn, mieszkam teraz z nim. To byl rok, jak sie urodzil,
60-ty. Co prawda jak bylam w ciazy z nim, to bylam taka zmartwiona. Tak do meza mowilam: Juz jestesmy za starzy na dziecko. Kto go wychowa? Kto go wychowa? Nie mial dwoch lat, jak maz umarl, takze ojca nie zna… ze zdjec tylko.

      /brzek filizanek, lyzeczek/

SYN HELENY: Ja pani przyniose herbaty, a te ciastka chyba tam
rozloze, bedzie wygodniej…

HELENA: Dobrze, dobrze…

REPORTER: Ale mame, to ma pan twarda?

SYN HELENY: Zatwardziala? /smiech/

REPORTER: Twarda.

SYN HELENY: /smiech/ … tak, jest twarda…

      /brzek filizanek/

HELENA: Ja nie przypuszczalam, ze ja tyle lat dozyje. W czerwcu skoncze 90 lat. I tyle przezyc w tym zyciu, to straszna rzecz… To wszystko tak pamietam, tak to we mnie zyje… Maz kochal pisac. Wszystkich listow nie da sie pamietac, prawda? Ale sa tak przecudowne, jestem szczesliwa, ze je mam… i ze od czasu do czasu moge je przeczytac… Doszlo osiem kartek na Syberie i z wiezienia te listy. Nawet przedwojenne listy mam. Tu mam jeden, ktory sobie od czasu do czasu czytam. Jak mi smutno, to czytam. Od razu mi sie humor poprawia…

      /szelest papieru/

HELENA /czyta/: „Napisz mi zebym nie przyjezdzal juz w maju...”
/smiech/

GLOS MESKI /glos Heleny w tle /: „…Tak sie juz utarlo i weszlo w krew, ze wiekszosc niedziel i swiat moich nalezy do Ciebie.

Dzis u siebie sam – z mymi tylko myslami i pustka. I popatrz, niebo placze, jakby sie dziwilo tej sztucznej rozlace, bo rzeczywiscie dusze nasze i serca zawsze sa razem. Czuja wzajemna swa obecnosc i nic ich nie moze juz rozdzielic. Czasami pytam siebie jak i kiedy sie to stalo? Czy to jest naprawde to, co w zyciu codziennym zowia miloscia? I trwam dlugo w tych lubych rozmyslaniach, boc przeciez tak dlugo kpilem sobie z wielu rzeczy. Twierdzilem wrecz, ze nie jestem w stanie wykrzesac z siebie takiego uczucia wobec drugiej istoty. Dzis, szczesliwy, publicznie oswiadczam, ze skapitulowalem.

/HELENA: /smiech/

GLOS MESKI i HELENA: „Wszystkie moje marzenia i idealy znalazly odbicie w istocie, ktora mi chyba Niebiosa zeslaly. …”

HELENA: Tak o mnie pisze… /smiech/

GLOS MESKI: „… Caluje Cie mocno i chcialbym z tym listem poleciec do Ciebie…”

HELENA: No, nie mogl…

      /szelest kartek/

HELENA: Tu jeszcze sa pozdrowienia dla rodzicow. Zawsze przesylal. HELENA: Ja mam wszystkie. Cudne, cudne…

      /brzek lyzeczki, filizanki/
HELENA: Moze Pani jeszcze ciastko zje? Bardzo prosze
      /brzek filizanki/
HELENA: Poznalam go jak mialam 14 lat. Nasza sluzaca przyszla i mowi: „Jakis mezczyzna do panstwa przyjechal i chce wejsc”. „No to go wpusc!”
Pocalowal mnie w reke! Ja stanelam zamurowana i mowie: „O Boze!. Smarkule w reke sie caluje…” /smiech/ On sie usmiechnal. Tak to sie zaczelo. Zaczal do nas przyjezdzac, konczyl studia – trzy fakultety na AGH w Krakowie. No, potem wojna nas rozdzielila. 27 sierpnia (1939) dostal powolanie i prosil rodzicow przez telefon, zeby mnie puscili, zebym na chwile przyjechala, zeby mogl sie pozegnac ze mna. Moze z poltorej godziny na dworcu sobie rozmawialismy i maz pojechal. A ja z powrotem, z placzem do domu… /smiech/

Maz tu, w Polsce, a nas wywieziono na Syberie, mnie z rodzicami. Krasnojarski rejon, za Tomskiem. W pociagu mi sie snilo, ze my z mamusia do Polski wrocilismy i wital nas moj maz (wtedy narzeczony) i… bez tatusia. Zmarl w niecale trzy miesiace. Mamusia posiwiala w jedna noc po smierci tatusia.

Pochowali go w takich deskach, ktore zbili ludzie, do sniegu. Snieg tam byl prawie na trzy metry.

Jak juz snieg stopnial, to dopiero wtedy wykopano grob i pochowano tatusia w tym obozie.

      /muzyka/
м Ciocia moja korespondowala z nami, maz z ciocia sie komunikowal. Z tym, ze on byl w AK (Armia Krajowa - organizacja podziemna) i tez sie ukrywal w Krakowie. Wiec tylko dopisywal sie do kartek cioci. Malutkimi literkami pisal duzo, bardzo… Doszlo tam osiem kartek.

      /szelest listow/

Jak juz tatus zmarl, no to tak ciezko bylo, ale ci co z nami mieszkali to tak pomagali nam… I jakos ochlonelysmy troszke z mamusia.

Dostawalismy raz na miesiac, kto pracowal, dwiescie gramow cukru. No a chleba, jak sie pracowalo, to sie dostawalo kilogram. Ale to byl taki chleb, ze trzeba go bylo suszyc, ze w koncu to byla taka gruba kromka, jak to wyschlo. Mase ludzi przy tej pracy i przy tym glodzie umieralo.

Anders rozsylal oficerow i podoficerow po roznych obozach, gdzie mial adresy tych obozow, ze jest amnestia, ze mozemy na poludnie Rosji jechac, bo tam sie armia polska tworzy.

No i potem dojechalismy do Morza Kaspijskiego i razem z Andersem do Iranu. I tam nas odnalazl kuzyn mojego meza, kapitan Bialecki. Ze maz, to znaczy wtedy narzeczony, czeka na mnie, ze czeka, zebym wracala jak najszybciej.

No i wrocilysmy z mamusia w 46 roku, chyba 23 albo 24 wrzesnia. Dowiezli nas do Czechowic – Dziedzic. No i ja pobieglam na dworzec, zeby telegram do Krakowa wyslac, do mojej cioci. No i potem, jak wychodzilam z dworca - poniewaz bylam bardzo krotkowzroczna, a wyszlam bez okularow – jakis samochod tak przejechal szybko przed dworcem. Tak mi serce jakos zabilo. Mysle: „Boze, co to sie stalo, dlaczego ja sie tak dziwnie czuje?”

No i potem sie okazalo, ze w tym samochodzie przyjechal moj maz. I mamusia stala w otwartym wagonie i krzyczy do mnie: „Zobacz, zobacz! Tam Dominik idzie!”

I tak spotkalismy sie po siedmiu latach.

      /muzyka /

/ na muzyce odglosy zbierania naczyn. Reporter: Moze ja pomoge? Helena: nie, nie przychodzi sprzataczka, ona posprzata…/

HELENA: W grudniu wzielismy slub.

REPORTER: Pierwszy syn przychodzi na swiat…?

HELENA: W 48-ym roku w styczniu. No i potem drugi syn – 1 lutego

REPORTER: 49-tego roku.

HELENA: Tak. Nad ranem – a po poludniu meza aresztowali, jak wrocil z biura. Maz nie mogl nawet przyjsc do mnie i pozegnac sie z dzieckiem. Wszedl tylko, powiedzial w drzwiach „Jak sie masz?”, usiadl do stolu, zjadl zupe i przyszlo UB (Urzad Bezpieczenstwa – owczesna tajna policja polityczna) zabrali go. Juz drugiego dania nie pozwolili mu zjesc. 5 lat jezdzilam do Warszawy co miesiac. Prokurator mi zawsze mowil: „Prosze przyjechac za miesiac.” Ani widzen… Nic. Przez 5 lat zupelnie nic.

Wreszcie, po pieciu latach, byla rozprawa, ktora trwala trzy tygodnie. Oczywiscie przy zamknietych drzwiach. My z mamusia pojechalysmy i siedzialysmy w tym sadzie w Warszawie… No straszne przezycia to byly. W ogole nikogo nie dopuszczali.

Na drugim pietrze rozprawa byla, w sadzie wojskowym. Dwie klatki schodowe byly, mnie kazali tamta, a tu meza prowadzili. No, ja sie oczywiscie nie podporzadkowalam, tylko szlam za nimi. I caly czas po schodach, przez te dwa pietra, mowilam do meza co w domu – ze dzieci zyja, ze wszystko dobrze. Zeby on sie trzymal. I potem siedzialysmy z mamusia trzy tygodnie na korytarzu, jak ich wprowadzali i wyprowadzali.

W trzecim dniu, jak maz szedl do ubikacji – bo ich do ubikacji prowadzili na pierwsze pietro – ja tez za nimi lecialam i naprzeciw drzwi przy scianie czekalam, az bedzie wychodzil, zeby go widziec chociaz.

No i jak wyszedl z toalety, to powiedzial do mnie: „Jak masz cos do jedzenia, to mi daj, bo jestem strasznie glodny”.

Rano ich wywozili bez jedzenia i w wieczor ich przywozili. Tylko im dawali czarna kawe. Nic wiecej.

Ja narobilam strasznego krzyku, no to jeden z tych oficerow UB poszedl ze mna do bufetu i pozwolil kanapke kupic. Ja powiedzialam: „To cztery!” Cztery kanapki, bo jest czterech oskarzonych. Byl oskarzony Radoslaw. jeden podpulkownik, Gorazdowski, Pluta – Czachowski, no i moj maz.

      /szelest kartek/

HELENA: …zaraz, za co zostal aresztowany… chyba tu jest napisane… /czyta/ „Danowski Dominik jest winien przestepstwa…”

REPORTER: „…usilowal przemoca usunac organa wladzy zwierzchniej narodu…

/smiech Heleny/

.. .zagarnac ich wladze…”

HELENA: Zawracanie glowy.

      /szelest kartek/

HELENA: teraz w Gazecie Rybnickiej taki byl artykul o mezu…

REPORTER /czyta/: „ …Malo kto juz pamieta, ze tu do szkoly chodzil Dominik Danowski - Zdzieblo, dowodca grupy „Zelbet”, najwiekszego oddzialu AK (Armia Krajowa – organizacja podziemna) w Krakowie…”

HELENA: Jak bylo powstanie w Warszawie, to bylo rownolegle zaplanowane powstanie w Krakowie. Ale moj maz sie sprzeciwil. Powiedzial, ze absolutnie nie mozna doprowadzic do powstania, bo zniszcza calkowicie Krakow i tylu ludzi Niemcy zabija, a Krakow byl caly podminowany. No wiec… uratowal Krakow. Powstania w Krakowie nie bylo.

REPORTER: I wielu ludzi…

HELENA: Tak. Mial trzy pseudonimy, ale jako Kordian przetrwal. Tak mi sie wydaje, ze on stale jest z nami.

      /kroki/

Rozprawa trwala strasznie dlugo. 8-ego grudnia sie skonczyla. I oni dostali po 15 lat, a moj maz – 13 lat. Adwokat najpierw mi powiedzial, ze sa przygotowane dwa wyroki smierci – dla Radoslawa i dla mojego meza. No, ale na szczescie skonczylo sie lepiej.

Dowiedzialam sie od kogos, ze mojemu mezowi grozili, jeszcze jak sledztwo prowadzili, ze mu nogi obetna. Straszne.

No i jak ich wyprowadzili juz po wyroku, to… to byla scena nie z tej Ziemi. Juz sie nawet nie balam, ze mnie ubecy tez aresztuja – rzucilam sie mezowi na szyje, no i pozegnalam sie jakos z nim. Powiedzial: „Trzymaj sie! Kocham cie nad zycie! I pilnuj siebie i dzieci…”

      /cisza/

Zupelnie jak patyk w tym swoim plaszczu. Tak strasznie wychudzony. Ale potem juz pozwolili jakies paczki przesylac. Juz troszke mogl sie dozywic.

      /szelest kartek/

To jest chyba pierwszy z 53-ciego roku… Juz pozwolili mu pisac. Jakis papier mu dali…

Przeczytalam wszystkie niedawno i naplakalam sie, tyle… Ach.

HELENA /czyta/: „Najdrozsza!...

HELNA W TLE, MESKI GLOS NA PIERWSZYM PLANIE: „Nareszcie po pieciu latach moge pisac do Ciebie z mysla, ze ten list otrzymasz, ze nie mogac Ci pomoc bezposrednio w tej ciezkiej sytuacji, bede choc mogl dodac Ci sil i otuchy do przetrwania.

HELENA: Ja bede plakac…

HELNA W TLE I MESKI GLOS NA PIERWSZYM PLANIE: „Wierz niezlomnie, ze co najbolesniejsze, najciezsze to poza nami. A przed nami – niezlomna wiara w przetrwanie i bliskie zobaczenie sie. I ze na naszej drodze wkrotce zajasnieje slonko. Tym razem na zawsze. Wdzieczny jestem bardzo Tobie i Matusi…”

HELENA: Mojej mamie.

HELNA W TLE I MESKI GLOS NA PIERWSZYM PLANIE: „..za obecnosc na procesie, choc bardzo bolalem nad tym, ze przez tak dlugi okres meczylyscie sie po korytarzach sadowych.

Moi Najdrozsi! Mysl o Was dodawala mi sil w chwilach ciezkich. Szczegolnie serdeczne dzieki przesylam kochanej Matusi. Wiem, ze mam ja juz tylko jedna. …”

HELENA: A ja nie wiedzialam, ze on wie, ze jego mama umarla. I caly czas jak go na rozprawe wprowadzali to ja na schodach przez dwa pietra mowilam mu, ze wszystko dobrze, ze matka zyje. A do jego celi na Rakowieckiej wprowadzono jego brata z Krakowa, Stanislawa – tez go aresztowano – i ten brat mu powiedzial, ze matka nie zyje. A ja chcialam tylko, zeby on sie niczym nie martwil…. Tak.

HELENA: „…Wiem, ze Roma jest Ci siostra a Janek bratem. …”

HELENA: To byl zastepca mojego meza w czasie okupacji – ten Janek Zienkowicz. A jego zona, Roma, przecudowna… przedobrzy, przeuroczy ludzie. Mieszkali wlasnie w Warszawie i ja co miesiac, jak jezdzilam do prokuratury, to u nich nocowalam. Oni mnie bardzo wspierali.

MESKI GLOS I HELENA: „ …Serdecznie dziekuje im za to, co zrobili dla Ciebie i mnie i przepraszam za zrobiony klopot. Z Ciebie jestem dumny i wierze Ci tak bezgranicznie jak ty mnie. Wiem, ze sie nie zalamujesz i przetrwasz w zdrowiu. Uwazaj jednak na swoje zdrowie i sily. O mnie sie nie martw, czuje sie na ogol dobrze – fizycznie i psychicznie.”

      /kroki z oddali /

HELENA: A wygladal jak tyczka!

SYN HELENY: Cukier?

HELENA: Jacusiu, czekaj…
м       /szelest przewracanych kartek/

REPORTER: Przegladal pan kiedys te korespondencje?

SYN HELENY: Nie.

REPORTER: Nie?

SYN HELENY: Nie, nie wolno mi bylo. Cala babcia. Nie wolno bylo ? /do Heleny/: Januszowi to pokazywalas?

HELENA: Listy? No… czasami pokazywalam. Tobie zostawie na pamiatke. /smiech/

      /muzyka/

HELENA /na muzyce/: Ciezko mi sie czyta.

HELENA /czyta na muzyce/: „Dolegliwosci reumatyczne podleczylem juz…”

GLOS MESKI: „…Dolegliwosci reumatyczne podleczylem juz i dzieki tutejszej pomocy lekarskiej czuje sie lepiej.”

HELENA: Przez tydzien lezal…. Tak strasznie byl rozlozony. Tak go tam wykonczyli. Raz go podobno trzymali trzy dni i trzy noce na siedzaco i bez przerwy pytania mu zadawali. Tak, ze on juz obledu dostawal wtedy…

      /westchnienie/

HELENA: „Troche mam jeszcze klopotu z zebami….”

GLOS MESKI I HELENA: „…Jesli mozesz bez szkody dla siebie i dzieci, posylaj mi okolo 300 zl miesiecznie. Moze z tego zalatwie i zeby. …

HELENA: Potem nie pozwolili paczek dawac, tylko pieniadze.

GLOS MESKI I HELENA: „Usciskaj i ucaluj Januszka i Zbyszka…”

To tych dwoch synow, ktorzy umarli. Mlodszy syn na raka pluc zmarl… szesc tygodni po najstarszym. Najstarszy na zawal. Bardzo sie kochali, bardzo byli zzyci. I tak razem zmarli.

GLOS MESKI: „…te nasze slodkie pociechy, ktore sa dla Ciebie przedmiotem troski, ale i radosci. Chowaj je w lacznosci duchowej ze mna i powiedz im, ze ja bardzo kocham i tesknie i niedlugo skoncze prace w Warszawie…

HELENA: Dzieci nie wiedzialy, ze jest w wiezieniu tylko, ze pracuje w Warszawie.

GLOS MESKI I HELENA: „I nagrodze im pol-sieroca dole. Pisz do mnie duzo i czesto…”

HELENA: Co dwa tygodnie pozwolili pisac.

GLOS MESKI I HELENA: „Na razie sciskam Was serdecznie i caluje mocno. Zycze spokojnych, milych swiat. Bede z Wami cala dusza i sercem.

GLOS MESKI: Kochana! Zyje Toba i jestem stale z Wami. Goraco Cie caluje.

Ucaluj Babcie i dzieciaki.”

HELENA: Grudzien 53-ciego roku…

REPORTER: Danowska Helena, Stalinogrod…

HELENA: Tak.

REPORTER: Ulica Kopernika 13 m.4.

HELENA: Tak… Juz mielismy to mieszkanie. Mieszkanie udalo sie mezowi zalatwic. Przepiekne. 5 pokoi na pierwszym pietrze, w pieknej kamienicy. I tam sie wychowalo trzech moich synow…

      /pauza/

HELENA: To sa z Wronek… A te chyba byly z Warszawy, tak?

REPORTER: Tak. Nawet kopertami sie roznia.

HELENA: Tak, tak…

REPORTER: Tu zielone koperty… A te z Wronek – z papieru pakowego…

       /szelest/

HELENA: Tak… To pani stad wyjela?

REPORTER: Tak… Jakie dlugie listy! I jaki piekny charakter pisma!

HELENA: No…

REPORTER: I znowu sie zaczyna: „Najukochansza moja zoneczko… gdy za 13 dni rzucisz okiem na kartke kalendarza, nie martw sie, ze to juz zaczniesz 33 rok zycia. Ze tak duzo mlodosci juz tu uplynelo, a w dodatku, ze w bilansie…”

REPORTER I HELENA: „ …wieksza czesc twojej mlodosci…”

REPORTER: „nie byla radosna. A wrecz odwrotnie..”

REPORTER I HELENA: „byla cierniowa droga…”

HELENA: „…Przez zeslania i tulaczke 7-letnia po swiecie… A teraz szosty juz rok dzwigasz…

REPORTER: „ …ciezkie brzemie’’

REPORTER I HELENA: „…samotnosci i bolu…”

MESKI GLOS: „Dzwigasz znow to ciezkie brzemie samotnosci i bolu. Obarczona w dodatku bagazem utrzymania domu i wychowania dzieci. I pomocy dla mnie.”

HELENA: „…I pomocy dla mnie…” Tylko czekalam i prosilam Boga, zeby wrocil… Dostal 13 lat, a to dopiero 6 rok.

      /szelest kartek/

Chce pani, zeby przeczytac z Wronek? Ktory to jest… to jest rok 54- ty, ze stycznia.. We Wronkach byl rok. Potem znowu do Warszawy go przeniesiono…

„Wronki, 8 stycznia…

GLOS MESKI: „Najdrozsza Helenko”

Niespodziewanie pozegnalem Warszawe i obecnie znajduje sie juz we Wronkach ( wiezienie karne).

Bardzo sie ciesze, ze pozwolono nam od razu zawiadomic rodziny o nowym miejscu pobytu, tym bardziej, ze 19 –tego stycznia mialas przyjechac na widzenie ze mna do Warszawy.

Mysle, ze list ten otrzymasz na czas i nie narazisz sie na niepotrzebne wydatki i klopoty jadac tam na prozno. Bede czekal na Ciebie tu, we Wronkach. W styczniu jeszcze napisze do Ciebie.

Serdecznie pozdrawiam wszystkich. Duzo calusow, usciskow.

Przyslij fotografie dzieci.”

REPORTER: Udalo sie przeslac fotografie dzieci?

HELENA: Udalo sie… nawet udalo mi sie wywalczyc w prokuraturze widzenia z dziecmi. Tam, we Wronkach. To tez bylo przezycie nie z tej ziemi…

       /pauza/

HELENA: Pojechalam z dziecmi mowiac im, ze ojciec tam pracuje, ze to jest fabryka. Oni jeszcze byli stosunkowo mali. Najstarszy mial juz szosty rok, a ten mlodszy – piaty. Wiec pojechalam z nimi. Oczywiscie, tam czekalo sie pare godzin pod schodami. Ciemno w tym korytarzu. Dzieci sie strasznie nudzily. Babcia im dala po czekoladzie, zeby ojca poczestowaly, jak beda na widzeniu. No wiec… mlodszy z nerwow zjadl te czekolade, zanim sie doczekal widzenia… Nie! To starszy zjadl te czekolade zanim sie doczekal ojca. No ja tylko tlumaczylam: Tatus pracuje, skonczy prace, to bedziemy mogli do tatusia wejsc…

Na widzenia wprowadzano do takiego pomieszczenia, gdzie byla taka gruba sciana i cztery okienka. Przez te okienka, w scianie grubej na metr chyba, cztery osoby mogly rozmawiac. W tych okienkach byla jeszcze gesta siatka, tak, ze sie tylko sylwetke widzialo.

No, ale ja prosilam, jak do Warszawy pisalam, ze prosze o widzenie z dziecmi nie przez kraty, zeby dzieciom nie pokazywac ojca jak malpe w ZOO…Juz tak im napisalam. No, wiec w koncu dostalam takie zezwolenie.

Trzy, czy cztery krzeselka, usiedlismy tam. Meza wprowadzono, dzieci mu sie od razu rzucily na szyje. Siedzialy na kolanach u niego, ja nie moglam do slowa dojsc, bo tylko one rozmawialy z mezem. Maz byl tak strasznie wzruszony, ze sie balam, ze serce mu wysiadzie.. No a dzieci byly szczesliwe!

Ten starszy syn byl taki szybki, stanowczy, denerwowal sie. Natomiast mlodszy byl spokojny, zostal lekarzem… byl spokojny, taki rezolutny, obserwowal wszystko. A maz nie przypuszczal, ze dzieci sa do niego jakby przyzwyczajone, jakby sie z nimi rozstal wczoraj..

REPORTER: Rozstal?

HELENA: Tak…. No straszne. Straszne przezycia to byly.

      /stuki, szelest kartek/

Maz potem, jak mogl pisac, to tak mi dziekowal, ze dzieci w takiej milosci do niego wychowalam…

Ten mlodszy syn, jak wrocilismy do domu, a przyjezdzala do nas gosposia, ktora nam dowozila ser i jajka, smietane, mleko – i zapytala go: „No, jak tam po widzeniu?” Ten mlodszy powiedzial: „Mowia mi, ze tatus pracuje w fabryce. Tak mi mowia…” Nie bardzo wierzyl w to. Tez widzieli, ze ja sie poplakalam. I wiedzieli, ze cos jest nie tak.

      /muzyka/

HELENA: Ach…

GLOS MESKI: Najukochansza Moja Zoneczko!

GLOS MESKI I HELENA: „Od Ciebie otrzymalem w koncu stycznia zalegle listy z Warszawy wraz z dwoma fotografiami dzieci.

Pierwsze listy tak przyblizyly Was do mnie, ze czuje Wasza obecnosc niemal fizycznie. Czytalem je po 100 razy pieszczac oczy kazdym slowem, kazda litera sycac do woli swa spragniona i steskniona dusze, i serce. Chcialbym sie nie rozstawac z nimi i czytac je codziennie, i przezywac. Tyle jest w nich jasnosci, milosci, bezgranicznego oddania, tesknoty, wiary, wyczucia, zrozumienia, zaufania, ze nawet cela wiezienna stala mi sie jasniejsza. …

HELENA: Robilam cuda zeby sie nie zalamal…

GLOS MESKI I HELENA: „…I zycie tu zrobilo sie milsze. Taka Cie kocham nad zycie, taka Cie widzialem i piescilem w sercu przez siedem lat rozlaki wojennej. Taka Cie witalem po powrocie i taka Cie nosilem w sercu przez te piec lat wiezienia bez kontaktu z Toba i wiedzialem, ze tylko taka mozesz byc w tej ciezkiej naszej niedoli, bo my nalezymy do siebie bez reszty i na zawsze. Taka sobie wymarzylem i wypiescilem w sercu. A przede wszystkim wdzieczny jestem, ze masz dla mnie procz skarbu milosci, bezgraniczna wiare, zaufanie i zrozumienie. /szelest kartek/ Bogu po stokroc dziekuje, ze Cie mam taka i prosze Go, by zachowal nas.

Stale najlepszymi myslami jestem z Wami. Przetrwamy. Wierze, ze to juz niedlugo.

Spokojny jestem o Was, bo czuwa stale nad Wami Mamusia. …”

HELENA: Bardzo kochal moja mame.

GLOS MESKI I HELENA: „…Chcialbym jej osobiscie podziekowac za to wielkie serce i trudy. I ciesze sie, ze przyjedzie na widzenie do mnie, jak bedzie troche cieplej. Dzis usciskaj Zbysia, te nasza sierotke, bym mu mogl zlozyc zyczenia na szosty roczek, ktory niedawno zaczal. Zbyszeczku Najdrozszy…, jestes tak stary, jak nasze cierpienie. Dzis jestes juz duzy, ladny, grzeczny chlopczyk. Kocham Cie bardzo i zycze Ci bys w szostym roku zycia rosl i rozwijal sie w zdrowiu i radosci, bys jak najwiecej umilal zycie Mamusi i babci, ktore ja tak bardzo kocham. Tak tesknie za Nimi i Wami. Ja niedlugo wroce do was na zawsze i wtedy bedziemy duzo sie bawic. …”

HELENA: Marzyli o akwarium…

GLOS MESKI I HELENA: „…Kupie Wam trzy akwaria i bedziemy hodowac przesliczne rybki.”

REPORTER: W kazdym liscie sie pojawia: „juz niedlugo wroce, wkrotce bedziemy razem.” Wrocil po ilu latach?

HELENA: Po siedmiu. W 55 roku, 3 listopada, jak mamusia byla w Krakowie na grobach swoich rodzicow. Wrocilam z pracy do domu, zaczelam porzadek robic i nagle moja przyjaciolka z Warszawy, zona zastepcy meza w AK w czasie wojny, zadzwonila do mnie. Jak tylko uslyszalam jej glos, to tylko krzyknelam do niej: Roma, ja juz jade! Bo z jej glosu wyczulam, ze maz wrocil chyba. Ona tak radosnie do mnie krzyczala: Helenko! Ja mowie – Roma, juz jade! Juz jade! Na szczescie za pare minut byl pociag do Warszawy.

Przylecialam na dworzec. Do Warszawy jechala tez, sluzbowo, jedna moja kolezanka. Jak dojezdzalysmy do Warszawy, to ja juz bylam tak strasznie zdenerwowana, ze stalam przy drzwiach a ona mnie trzymala za futerko, zebym nie wyskoczyla za wczesnie. No i jak wyskoczylam wreszcie z pociagu, to lecialam do taksowki tak szybko, ze nie zauwazylam, ze maz, ze swoim przyjacielem, stoja na dworcu! I jak przelecialam, to tylko krzyczeli: „Helena, Helena, wracaj!

To bylo tak radosne! Takie przezycie, ze potem mezowi mowilam zawsze, ze to najradosniejsze przezycie w moim zyciu bylo.

      /muzyka/

No, potem, przez pare dni, to w ogole spac nie umialam. Wreszcie sie skonczylo tym, ze jakis czas musialam na zwolnieniu lekarskim pobyc. Pol roku nie puszczalam go do pracy, zeby troszke zdrowie podreperowal.

Jak patrzylam na jego nogi skopane, to juz wszystko wiedzialam… Slyszalam od ludzi, od AK-owcow z Krakowa, ktorzy mnie tez wspierali, co sie dzieje i jak katuja tych ludzi. Tak… troche mi opowiadal, ale, jak za duzo plakalam, to przestawal…/smiech/ wszystkiego dokladnie mi nie powiedzial.

No, straszne to byly czasy… Nie wiem, czy to Polska musi miec zawsze takie straszne przezycia. Jestesmy w takim kraju, ze raz jest dobrze, a raz tragicznie, prawda? No, co zrobic?

      /muzyka/

Co zrobic…

      /muzyka – i na jej tle/:

HELENA: To wszystko tak pamietam. To wszystko tak we mnie zyje. W Wigilie nad ranem mi sie snilo, ze znowu nas rozdzielono i to juz na zawsze. Pobieglam do mamusi, maz jeszcze spal i mowie: „Mamusiu, mialam taki sen…”. A mamusia: „Tylko jemu bron Boze nie mow!” To bylo w Wigilie, a w styczniu, 13-stego, umarl. W 62-gim roku.

      /muzyka/

HELENA: To byl drugi zawal. No co zrobic, co zrobic… Fantastyczny czlowiek, fantastyczny. Kochalam go nad zycie, kocham do dzisiaj.

Wielka milosc do mojego meza i przed wojna i po wojnie…
Najpiekniejsze to bylo w moim zyciu.

      /szelest kartek/

I nieraz, wie pani, to duze zdjecie, stoi tam na dole; patrze na to zdjecie >jak cos tak mi smutno, czy sobie nie radze, to patrze na to zdjecie i mowie: „No pomoz mi!” I natychmiast mi pomaga. Natychmiast.

      /muzyka/

GLOS MESKI: smiech

HELENA I GLOS MESKI: smiech.

      /muzyka/

GLOS MESKI /na muzyce/:

„Ty jestes mi swiatlem swiata
I piesnia mojej drogi. Tys szczesciem moim
Wiosennym, zimowym, latowym, jesiennym
Lecz powiedz mi na dobranoc, wyszepcz przez usta senne:
Za coz to taka zaplata, ten raj przy tobie tak blogi?
Ty jestes mym swiatlem swiata. I piesnia mojej drogi.”

      /muzyka/

HELENA: Az mi ciezko rozmawiac…

REPORTER: Juz konczymy.

      /szelest plastikowej torby/

HELENA: Pociag o ktorej pani ma?

REPORTER: 16.50.

HELENA: Aha… a teraz jest ktora?

REPORTER: Szesnasta dochodzi.

HELENA: Aha, to akurat….

      /dzwiek wybierania numeru na telefonie/

HELENA: 1..9…6… 2… 1…

      /muzyka/

HELENA /na tle muzyki/: Zal mi, ze pani juz musi jechac /smiech/.

      /muzyka/

HELENA /na tle muzyki/: No, zal mi.

      /zasuwanie zaslon /

HELENA /na tle muzyki/: Czy pani jeszcze kiedys bedzie w Katowicach?

      /muzyka/

      KONIEC




___________




На главную»
О проекте»
Архив»
Контакты»

________


Найти:


на human-house.narod.ru
на Народ.Ру
на Яндексе

________

 Журнал: «СОЛНЕЧНАЯ ПОЛЯНА»

КОНТАКТ:
tel: (+373 22) 40 68 47
e-mail: scebneva@rambler.ru
ICQ: 263656544
http://www.human-house.narod.ru


___________
___________

 Праздники сегодня: 


___________


МЕЖДУНАРОДНЫЙ РАДИОФОРУМ


___________

  ТЕАТРЫ: 






«СОЛНЕЧНАЯ ПОЛЯНА»

ПОЭЗИЯ:




___________


Галерея “КОРИДОР”
___________

  ВЫСТАВКИ:  



___________

  КУЛЬТУРА: 

 

Сайт управляется системой uCoz